Pierwszy barwny, bogato zdobiony herb szlachecki noszący zawołanie Sulima, którym pieczętowali się m.in Zawisza Czarny z Garbowa i ród Sułkowskich, znajduje się w księdze Bractwa Św. Krzysztofa /Bruderschaft St. Christoph/ na przełęczy Arlberg w austriackim Tyrolu. Pochodzi z około 1415 roku. Skąd się tam wziął?
Żeby to wytłumaczyć trzeba cofnąć się 3 dziesięciolecia wstecz do…pastucha świń Henryka Findelkind. Jest rok 1386 i alpejska przełęcz Arlberg stanowi jedyne połączenie pomiędzy jez. Bodeńskim i doliną górnego Renu, a stolicą Tyrolu Innsbruckiem. Praktycznie było to jedyne, w miarę dogodne połączenie pomiędzy dzisiejszymi płd-zach Niemcami, a Rzymem. W miarę dogodne, ponieważ przełęcz leży na wysokości ok. 1.800 metrów, a lawiny i zamiecie śnieżne w tym miejscu były i są chlebem powszednim. Współcześnie sezon narciarski trwa tam niemal okrągły rok, a wjazd zimą samochodem często jest niemożliwy lub zakrawa na próbę samobójczą.
Strome zbocza przełęczy w 14. wieku okazywały się nader często ostatnim widokiem dla ówczesnych podróżników: kupców, rycerzy i prostych ludzi. Wspomniany świniopas Henryk Findelkind /po polsku podrzutek/, widząc niejedną ludzką tragedię postanowił ratować ludzi, którzy zabłądzili lub byli ranni i chorzy. Sam uratował 50 ludzkich istnień. Arcyksiążę Leopold III Habsburg zezwolił na zbudowanie w tym miejscu hospicjum i kaplicy. Patronem zawiązanego bractwa został św. Krzysztof, patron podróżnych. Wkrótce zgodnie z ówczesnym kodeksem rycerskim nakazującym udzielanie pomocy osobom w potrzebie, szeregi bractwa zasiliło blisko 4 tys. znamienitych osób z Tyrolu, Niemiec, Czech, Węgier i Polski. Członkiem Bruderschaft St. Christoph mógł zostać każdy, wystarczył jednorazowy datek lub zobowiązanie się do stałej jałmużny.
Wśród darczyńców byli Polacy, którzy zapewnie podróżowali przez przełęcz Arlberg, w związku z soborem w Konstancji: wspomniany Zawisza Czarny, dworzanin Zygmunta Luksemburskiego Andrzej Balicki, kasztelan wiślicki Piotr Rpiszka i podkomorzy krakowski Gniewosz z Dalewic. Imiona i herby darczyńców zapisywano w specjalnej księdze – Wappenbücher. Artyści i rzemieślnicy opiekujący się księgą swoją prracę uważali za wkład w rozwój bractwa. Z biegiem lat herby stawały się więc coraz kunsztowniejsze, kolorowe.
Pod koniec 19. wieku działalność bractwa w związku z rozwojem kolei i budową tunelu przestała być tak istotna. Tym niemniej Bruderschaft St. Christoph działa do dzisiaj i zrzesza, jako „Association of Christian charity” blisko 20 tys. członków. Są wśród nich tak znamienite osobistości, jak król Hiszpanii Juan Carlos, królowa Holandii Beatrix, politycy z pierwszych stron gazet oraz gwiazdy sportu i kultury. Zebrane środki przeznacza się na pomoc ofiarom wypadków drogowych. W 2011 roku przeznaczono na ten cel 11,5 mln Euro.
Wojciech Gatz
0 2 minut czytania