Cesarstwo Austro-Węgier coraz bardziej odchodzi w zapomnienie. Ginie też pamięć o znamienitych Polakach, którzy żyli i tworzyli w naddunajskiej stolicy, a także w innych miastach ówczesnego cesarstwa.
Austriacy dobrze pamietają zasługi króla Sobieskiego, ale kto wie, że to właśnie Polacy pod koniec XIX wieku kierowali ich państwem. Premierem rządu Austrii i ministrem spraw wewnętrznych był Kazimierz Filip hrabia Badeni. Były starosta Żółkiewski i namiestnik Galicji. Urząd premiera Austrii sprawował w latach 1985-97 i został zdymisjonowany przez cesarza Franciszka Józefa po tym, jak wprowadził w Czechach równouprawnienie języka czeskiego i
niemieckiego. W czasie jego premierowstwa resortem skarbu zawiadywał inny Polak, Julian Dunajewski, prorektor Uniwersytetu w Pradze i były prezydent Krakowa. Przeprowadził na tym stanowisku reformę systemu podatkowego; za pomocą bardziej elastycznego opodatkowania udało mu się zrównoważyć budżet, wprowadził m.in. podatki pośrednie oraz podwyższył cła od kawy oraz podniósł ceny wyrobów tytoniowych Swoje losy z Polską i Austrią związał także Tadeusz Rittner. Ten wybitny dramaturg urodził się w 1983 roku we Lwowie lecz od młodzieńczych lat związany był z Wiedniem.
Przez 10 lat w Wiedniu przebywał słynny malarz Artur Grottger. Mieszkali i tworzyli tu także Henryk Rodakowski, Gottlieb, Wieniawski i Paderewski. Jan Kiepura doczekał się swojej ulicy oraz popiersia w operze.. Nad Dunajem spędził dwa lata Karol Szymanowski. Być może i obecnie, bardziej wnikliwe badania nad Polonią wiedeńską dostarczą nam nowej wiedzy o dorobku jej przedstawicieli na przestrzeni całego XX wieku, włączając do istniejących publikacji również materiały odnoszące się do lat 1950-2000. Do opracowania pozostało bowiem wiele życiorysów związanych z polskim uchodźctwem nie tylko w Wiedniu, ale i na terenie innych miast alpejskiej republiki.
W Innsbrucku najstarszy polski „ślad” znajduje się w kościele dworskim (Hofkirche). Znajduje się tu wiele pamiątek związanych z historią Habsburgów. Po obu stronach olbrzymiego sarkofagu mającego mieścić szczątki cesarza Maksymiliana I (zm. 1519 r.) umieszczono 28 posągów przestawiających członków dynastii oraz „bliskich” jej osób, w tym księżniczki Mmazowieckiej Cymbarki, o której piszemy w innym miejscu.
W Innsbrucku natrafiamy również na inne polskie pamiątki. W kościele Kapucynów znajduje się od 1630 r. obraz namalowany przez Polaka Martina Teofelowicza, przedstawiający św. Antoniego z Padwy (z panoramą miasta nad Innem). Kościół Servitenkirche zawiera również „polonicum”. W ołtarzu głównym okazale prezentuje się barokowy obraz z 1628r., wspomniany Teofilowicz przedstawił na nim zaślubiny Matki Boskiej ze św. Jósefem. Ślady polskości znajduje się i przed wejściem do najstarszego budynku w Innsbrucku. Jest to marmurowa tablica upamiętniająca pobyty w mieście najznamiennitrzych i dostojnych gości. Widnieje tu nazwisko Goethe, Paganini, Camus. Pod datą z początku XVII w. wygrawerowano „Panowie i Towarzystwo z Polski”. Być może w „Goldener Adler” zatrzymali się jacyś anonimowi polscy dyplomaci?
Ślady polskości znajduja się także na cmentarzu w Amras. Metalowe krzyże upamiętniają przede wszystkim ofiary hitlerowskiego reżimu, niewolników ściągniętych na roboty do Rzeszy.
Spoczywają tu m.in. Stanisław Rybak, Władysław Kowalik i wielu innych o znanych i nieznanych nazwiskach. Cmentarzem opiekuje się organizacja „Czarny Krzyż”, która z równym szacunkiem dogląda grobów austriackich, sowieckich jak i kwater Polaków. Szczególną uwagę zwraca tu biały kamień wykuty w formie krzyża z napisem „W hołdzie Polakom, którzy padli ofiarą terroru hitlerowskiego…”. Na każdą uroczystość Święta Zmarłych Polacy z Tyrolu, przedstawiciele konsulatu RP i miejscowych składają tu kwiaty.
Wojciech Gatz
Fot. Elisabeth Fazel