Site icon WrotaHistorii.pl

Ja nie skapituluję

Kepa Oksywska 1935

Obrona Kępy Oksywskiej to, obok walk o Wiznę czy Westerplatte, jedno z tych wydarzeń kampanii wrześniowej, które najdobitniej ukazało męstwo polskiego żołnierza. W świadomości społecznej to jednak walki o polską placówkę na Westerplatte są symbolem oporu przeciw hitlerowskim Niemcom. Kępa Oksywska nie zajmuje należnego miejsca w panteonie polskich bitew II wojny światowej.

W latach 1928 – 1939 Kępa Oksywska wraz z portem wojennym Oksywie była główną bazą polskiej floty. Dopiero latem 1939 roku bazę tę przeniesiono na Hel. Kępę Oksywską podporządkowano  wówczas dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża, pułkownikowi Stanisławowi Dąbkowi. Miała ona zostać bastionem chroniącym Hel od strony lądu i broniącym port w Gdyni. Już pierwszego dnia wojny korpus gen. Leonharda Kaupischa i zgrupowanie gen. Friedricha Eberhardta zaatakowały mniej liczne oddziały Lądowej Obrony Wybrzeża stacjonujące na Kępie. Do 9 września Niemcy przeprowadzali ataki z wody i z powietrza. Polscy żołnierze odpierać musieli m. in. natarcia pancernika Schleswig-Holstein, który po kapitulacji Westerplatte podpłynął  w okolice wyjścia z portu gdyńskiego i rozpoczął ostrzeliwanie Helu oraz Kępy Oksywskiej. 10 września Niemcy rozpoczęli ataki lądowe, a dzień później dowództwo nad oddziałami Kępy przejął dowódca Morskiej Brygady Obrony Narodowej, ppłk. Stanisław Brodowski. W kolejnym dniu kampanii, 12 września, nastąpił generalny szturm armii niemieckiej, wsparty siłami powietrznymi, a także artylerią  lądową i okrętową. Hitlerowcy zdobyli wieś Mosty, leżącą na północno-wschodnim krańcu Kępy. Na północy i zachodzie oddziały niemieckiej 207. Dywizji Pancernej przełamały pozycje polskie w okolicach wsi Kazimierz i Dębowa Góra. W tej sytuacji z przedpoli Gdyni wycofane zostały oddziały płk. Dąbka, a 13 września do wojsk na Kępie dołączył 2. morski pułk strzelców oraz kompania Kosynierów Gdyńskich. Polacy, gorzej od Niemców uzbrojeni, pozbawieni umocnień obronnych i łączności, połączeni z różnych oddziałów, nie mieli szans. Zginęło ich około 2000. Nie poddali się jednak. Walczyli. 18 września Schleswig-Holstein podpłynął w okolice Redłowa, skąd ostrzeliwał Oksywie. Następnego dnia zaatakowały trałowce. Naprzeciw nim stanęła bateria Canet z jednym tylko sprawnym działem, do której dołączyła później bateria Laskowskiego. Ogień polskich pocisków zmusił komandora Friedricha Ruge do wycofania swoich jednostek na redę portu gdyńskiego. Był to jednak łabędzi śpiew polskich obrońców. 19 września następuje ostateczny szturm oddziałów niemieckich, który przesądza o zwycięstwie Hitlera. Jako pierwszy ulega 3. batalion rezerwowy. Oddział ppłk. Mariana Sołodkowskiego zostaje rozproszony, a sam Sołodkowski ginie. Niemcy przedostają się do morza. Garstka polskich obrońców na Oksywiu, otoczona przez wroga, pod naporem artylerii, o godzinie 17., kapituluje. Na odcinku północnym Niemcy rozbijają 1. morski pułk strzelców. Polacy znajdują się w tragicznym położeniu. Płk Dąbek i 20 jego podkomendnych ruszają na wroga pod Babim Dołem. Dowódca zostaje ranny odłamkiem pocisku moździerzowego i popełnia samobójstwo. Kępa Oksywska, choć broniła się dzielnie, o godz. 17. upada.

 

Gdyński pomnik żołnierzy baterii Canet, która broniła Kępy

 

Wolał zginąć

Płk Stanisław Dąbek, jako dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża, miał pod swoimi rozkazami 585 oficerów oraz 14 760 podoficerów i szeregowych. Niemcy posiadali jednak przewagę tak w ludziach, jak w uzbrojeniu. Mimo to Dąbek dobrze przygotował swoje wojska do walki. A doświadczenie miał. Zdobył je, służąc najpierw w armii austro-węgierskiej, a potem walcząc w wojnie polsko-bolszewickiej. Pułkownikiem został w 1932 r. Dowodził pułkiem w Hełmie Lubelskim – do 23 lipca 1939 r., gdy został mianowany dowódcą Morskiej Brygady Obrony Narodowej i Lądowej Obrony Wybrzeża. Między 1. a 19. września LOW stoczyła ponad 110 walk – żadna inna polska jednostka nie odbyła ich we wrześniu więcej. 19. dnia kampanii, ok. godz. 11., płk Dąbek dołączył do swojego bezpośredniego przełożonego, dowódcy floty, kontradmirała Józefa Unruga. Ranny podczas szarży pod Babim Dołem, strzelił sobie w usta. Przed śmiercią powiedział: Ja nie skapituluję! W dowód uznania dla bohaterskich obrońców Kępy Oksywskiej, Niemcy zezwolili na uroczysty pogrzeb jej dowódcy.

Brak umocnień

Dopóki broniło się Westerplatte, dopóty siły niemieckie atakujące Kępę Oksywską były ograniczone. Gdy polska placówka na tym półwyspie upadła, Kępa znalazła się pod zwiększonym ostrzałem nieprzyjaciela. Trzeba wspomnieć, że nie była to forteca ze stałymi umocnieniami. Znajdowały się tam jedynie umocnienia polowe. Zresztą tak samo było w innych miejscach, mimo że budowę stałych umocnień planowano już w latach 20. Chciano rozbudować wówczas też system artyleryjski. Niestety, tak jak w wielu innych przypadkach, II RP zabrakło czasu. Polacy przeprowadzali kontrnatarcia na pozycje niemieckie, ale i tak tracili teren. Mniej więcej 12 września Kępa Oksywska stała się w zasadzie jedynym punktem oporu na Wybrzeżu.

Kapitulacja?

Choć w powszechnej świadomości Polaków mniej znana, Kępa Oksywska ma jednak swoją legendę. Oficerowie, którzy przeżyli walki i trafili do niewoli, sprawili, że na przełomie lat 50. i 60. narodziła się legenda jej obrony. Kępa Oksywska jest dziś symbolem. Przede wszystkim pokazuje, że polski żołnierz był bardzo bitnym żołnierzem, potrafił walczyć, pokazuje też, że był bardzo dobrze dowodzony – mówi w wywiadzie dla Radia Gdańsk Sebastian Draga, oficer Marynarki Wojennej, pasjonat historii i kolekcjoner pamiątek z kampanii wrześniowej. Jego zdaniem, Kępa nie skapitulowała. Ona walczyła do końca. Skapitulowało kilku ostatnich oficerów, ale oni byli pozbawieni łączności od innych punktów oporu – dodaje Draga. Być może w tym miejscu należy zastanowić się, czy kapitulacja byłaby w ogóle tutaj porażką. Sama kapitulacja nie musi oznaczać, że żołnierz lub oficer wypada zupełnie z działań. Do oficerów, którzy kapitulowali we wrześniu ’39 zalicza się również przyszły gen. Sosabowski, który wziął udział w kapitulacji, potem ukrył się w Warszawie i przedostał się na Zachód. W każdym przypadku mamy do czynienia z wolą walki – tak z kolei w rozmowie z Radiem Gdańsk stwierdza dr Jan Szkudliński z Muzeum II Wojny Światowej. Jest to wola walki, decyzja oficera. Miała swoje wymierne koszty. Wielu oficerów tej decyzji nie chciało podjąć i dziś nie ujmuje to im niczego. Admirał Unrug też skapitulował na Helu, a traktujemy go dziś jak bohatera – wyjaśnia Szkudliński.

Płk Stanisław Dąbek
Kadm. Józef Unrug

Symbol oporu

Wydaje się, że dr Szkudliński ma rację. Czasami kapitulacja może przynieść korzyści. Potrzebujemy jednak symboli. Takim symbolem z czasów kampanii wrześniowej jest kpt. Raginis. Dowódca obrony Wizny wolał zginąć niż poddać się wrogowi i popełnił samobójstwo, aby nie dostać się w ręce Niemców. Takim symbolem jest również płk Dąbek. Nie skapitulował – zginął, śmiercią samobójczą wprawdzie, ale na polu bitwy. Wizna jest dzisiaj symbolem niesamowitego oporu przed porażającą siłą nieprzyjaciela. Polskie Termopile stanowią synonim męstwa, odwagi i poświęcenia polskiego żołnierza. Westerplatte także walczyło jak lew. Choć jego dowódca, mjr Henryk Sucharski, nie zginął, to jednak opierał się Niemcom mimo beznadziejnej sytuacji. Hitlerowcy byli zdumieni, kiedy po zdobyciu placówki nie znaleźli żadnych podziemnych korytarzy, które umożliwiałyby polskim obrońcom tak długą walkę. W dowód uznania mjr Sucharski mógł w niewoli zachować nawet szablę. Płk Dąbek też został przecież doceniony przez przeciwników, a od 1947 r. na jego nagrobku widnieje epitafium: Pokażę wam, jak Polak walczy i umiera. Naszych żołnierzy wycofujących się z Gdyni na Kępę Oksywską mieszkańcy miasta żegnali ze łzami w oczach. Zginął co trzeci obrońca Wybrzeża. Bohaterowie z Kępy Oksywskiej nie poddali się. Pokazali, co oznacza bycie Polakiem. I zapewne, tak jak ich koledzy z Westerplatte, prosto do nieba czwórkami szli, żołnierze z Kępy Oksywskiej…

Exit mobile version